Wystawa przeznaczona do oglądania na telefonach komórkowych.




Tekst kuratorski, Mateusz Kokot
Nie ma mnie tam teraz, wystawa Joanny Ambroz
Człowiek potrzebuje nie tylko nieomylnego stawiania ostatecznych pytań, ale również sensu tego, co wykonalne, możliwe, słuszne tu i teraz1.
29 marca 2020 roku odeszła mama Ambroz. Na obrazie Nic nie rośnie, a kłuje widzimy twarz artystki, zatrzymaną w czasie, miesiąc po tym wydarzeniu. Dominujące są tutaj dwa kolory: czarny i niebieski. Prawe oko, szeroko otwarte, wygląda jak spojrzenie posągu. Spojrzenie bez konkretnego kierunku uwięzione w wewnętrznym i niedostępnym świecie patrzącego. Lewe oko spogląda na prawe. Jest czułym obserwatorem; współczującym i pragnącym zrozumieć. Wizerunek ten przypomina obraz Celestyna Pablo Picassa z 1904 roku. Monochromatyczne płótno utrzymane w chłodnych błękitach przedstawiające twarz właścicielki domu schadzek w barcelońskiej dzielnicy, posiadającej jedno niewidzące oko.
W malarskiej twórczości Ambroz błękit nie jest jedynie wyborem estetycznym. Jest symbolem żałoby, ale także ukojenia. Barwą stałą, lecz również elastyczną i podatną na zmiany. Sam wizerunek artystki zdaje się ukazywać dwa oblicza. Z jednej strony Ambroz przygląda się sobie. Z drugiej, niczym Tamara Łempicka, pragnie stworzyć siebie na nowo. Jej autoportret jest obszarem dla osobistych historii. Opowieści o bolesnych rozstaniach i ciągłych przeprowadzkach jak w obrazie Spokoju, czy ukazaniem hipokryzji na płótnie Kiedy praw kobiet bronią mężczyźni stosujący przemoc. Przeżycia Ambroz, poza wymiarem osobistym, są uniwersalne – obecne w życiu większości kobiet. Obrazy te są zwierciadłami, w których przegląda się malarka. Odbiciem okresu, w którym musiała kontrolować swoje emocje. Jak mówi sama artystka - Mam lustra, bo wtedy wiem, że jestem.
Elisabeth Kübler-Ross w jednym ze swoich licznych wykładów mówiła: Bo kiedy pod koniec życia patrzymy wstecz nie tyle na minione dobre dni, ale właśnie na te trudne, na życiowe sztormy, widzimy, że to one uczyniły nas tym, kim dzisiaj jesteśmy. Ktoś kiedyś powiedział: »Kamień wrzucony do centryfugi wychodzi z niej albo starty na proch, albo wypolerowany«”2.
1Hans-Georg Gadamer, Prawda i metoda. Zarys hermeneutyki filozoficznej, przeł. Bogdan Baran, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2004, s.17
2 Elisabeth Kübler-Ross, Życiodajna śmierć. O życiu, śmierci i życiu po śmierci, przeł. Malina Stahre-Godycka, Media Rodzina, Poznań, 2021, s. 13.
Kuratorstwo, projekt wystawy, muzyka: Mateusz Kokot